Chicago przegrali wcześniejsze trzy pojedynki w tym sezonie z Miami, a teraz kiedy stracili szansę na play offy ciężko było liczyć na to, że się przełamią. Niemniej jednak po dobrym meczu i walce przez większość spotkania nie musimy się za nich wstydzić. Licznik wskazuje dzisiaj liczbę 3.
Pierwsze minuty do słaba gra w ataku z obu stron, w której to Bulls trafili trzy razy przy jednym celnym rzucie gospodarzy. Ładny wsad zaliczył Gasol. Jednak Heat rozkręcali się wraz z upływem czasu. 5 punktów dał w minutę swojej ekipie Joe Johnson. Dragic zaś nie miał pojęcia jak radzić sobie z Derrickiem, który w połowę kwarty uzbierał 6 punktów. W siódmej minucie Gasol z Butlerem zagrali swoją klasyczną już akcję i przyjezdni z Chitown prowadzili 16-11. Jako pierwszy z rezerwowych pojawił się na parkiecie Holiday i swój pierwszy dłuższy kontakt z piłką zakończył punktami z layupu, a w 10 minucie meczu efektownie skończył ‘z góry’. Chwilę później ładnie podał do Felicio, lecz Brazylijczykowi wybiła się piłka podczas próby wsadu. Pierwszą kwartę 22-21 wygrali Bulls. Po 6 punktów zdobyli Gasol i Rose, a dla miejscowych Dragic.
Lepiej drugą połowę zaczęli Heat, szybko redukując stratę do jednego posiadania. Tymczasem w pierwsze trzy minuty statystyki Gasola dobiły do poziomu 17 punktów, 10 zbiórek i 3 bloków. Straty i pudła Byków dawały szansę przeciwnikom i ci szybko z nich skorzystali, doprowadzając do remisu w 5 minucie drugiej połowy. Przez większość czasu oglądaliśmy wymianę punkt za punkt. Dobre chwile zaliczał odkurzony w Miami Studemire. Od stanu po 60, miejscowi zaliczyli run 9-3 (trójka Holidaya) trafiając 4 kolejne rzuty. Bulls odpowiedzieli ładną, choć mocno przypadkową akcją zespołową, zakończoną celną trójką Douga. W następnej akcji trafił Jimmy i po 6-0 dla Byków, wynik wrócił do stanu remisowego na 2 minuty do końca 3 kwarty. W końcówce po flagrant faul McDermotta Miami zdobyli 6 kolejnych punktów i schodzili na przerwę przed ostatnią częścią prowadząc 75-69.
Plusy:
- Holiday i Felicio – to oni najbardziej korzystają na całej tej sytuacji z Bulls poza Play-off.
- Całkiem udane występy Big Three z Chicago: Rose (17pt, 3zb, 3as), Butler (25pt, 6as), Gasol (21pt, 12zb, 4bl). Nie dostali jednak wsparcia.
- Fajnie walczył Portis, który lepiej czuje się jako rezerwowy – miał 10 zbiórek i pokazał dużo woli walki.
-Wybitna egzekucja wolnych – 89% (25/28 FT).
- Możemy traktować te mecze sezonu jako sprawdzenie pewnych ustawień na przyszły rok. Łatwo też stwierdzić, że Brooks, Snell i Bairstow pożegnają się z Chicago. W kontekście całego sezonu to słuszna decyzja.
Minusy:
-Irytujący jest brak stabilizacji w grze McDermotta i Miroticia. Mecze nijakie przeplatają dobrymi, a od święta grają super. Z Miami byli nijacy. Niko w 26 minut złapał 6 fauli.
- Dunleavy – nie wiem po co on w ogóle jest wpuszczany na parkiet, dla mnie to mistrz przechodzenia obok meczu.
- Trójki – 3/14. Nagle Bulls postanowili nie opierać gry na trójkach. Powie mi ktoś dlaczego? W ciągu kilku dni Hoiberg zmienił koncepcje?
- Przegrana zbiórka 41-47 i 4 zbiórki ofensywne Dragicia(!?).
- Gasol i Butler kręcili cyferki, ale to przy ich nazwiskach (odpowiednio -17, -13) mamy najniższe wskaźniki różnicy punktów.
- Trzy mecze do końca sezonu :(
Komentarze